Sesja narzeczeńska dwojga zakochanych w sobie ludzi – Moniki i Przemka. Pokochałam ich na fotografiach od pierwszego momentu. Nie są wcale urodzonymi modelami, po prostu dobrze czują się w swojej obecności. Ta wspaniała podstawa do sprawienia żebyście pokazując mi siebie czuli się swobodnie, nie pozowali a byli po prostu autentyczni. Staram się nie kreować, a łapać momenty które dla Was są tymi momentami pomiędzy. To nie znaczy, że nie podpowiadam jak się ustawić, bo często szepnę Wam coś na uszko. Ale interpretację tych słów i ciąg dalszy zostawiam Wam. Kiedy otwieracie się przede mną, pokazujecie mi swoją miłość i troskę to ja już przestaję pracować.. łapię te momenty tak jakbym w pracy wcale nie była.
Sesje narzeczeńskie mają to do siebie, że są pewnego rodzaju sprawdzeniem fotografa przed ślubem. A jeszcze częściej są sprawdzeniem jak to jest mieć taką sesję. Nie ukrywam, że jestem po uszy zakochana w sesjach par. Czy to dopiero świeżo zakochanym, narzeczonych czy już z kilkuletnim stażem. Wszystkich z ogromną przyjemnością przyjmuję przed swój obiektyw i wyruszam na spacer złapać piękne momenty. Jeśli myślicie, że to trudne to jesteście w błędzie. Jestem bardzo gadatliwa i zazwyczaj moje rozmowy działają na Was bardzo relaksującą i wcale nie odczuwacie, że robię Wam zdjęcia. Poza tym czym się stresować kiedy wpatrujesz się w oczy miłości swojego życia?
A teraz mam przyjemność przedstawić Wam kilka kadrów z sesji Moniki i Przemka. Wybraliśmy się na zimowo-jesienny spacer po Starym Mieście w Gdańsku i okolicy. Pochmurny dzień nie pozwolił nam złapać kilku promieni zachodzącego słońca, ale za to tło tworzyły nam pobłyskujące w tle światła nadchodzącego wieczoru. Czy mogło być piękniej?